Oddać dziecko do żłobka, czy lepiej pod opiekę niani, a może lepiej skorzystać z doświadczenia babci i poprosić ją o pomoc? Czy lepiej poświęcić swój czas na wychowywanie dziecka i zrezygnować ze swoich ambicji zawodowych?
Trudna jest odpowiedź, każdy musi sam skalkulować, co mu się bardziej opłaci. Słowo opłaci może jest nie na miejscu, ale trzeba sprawy nazwać po imieniu. Słowo opłacać się nie należy rozpatrywać w kategoriach li tylko materialnych. To także oznacza emocje, wyrzeczenia, utrata / umocnienie więzi rodzinnych, w tym matczynych, ojcowskich, dziadkowych, utrata pracy, rezygnacja z ambicji. Kontakt z zakaźnymi chorobami wieku dziecięcego.
Prezydent Komorowski podpisał ustawę żłobkową.
Żłobków brakuje, na nianię nas nie stać,
W dobie kryzysu i bezrobocia boimy się utraty pracy, nawet, gdy tylko idziemy na 3 miesięczny macierzyński, a co dopiero gdybyśmy zamierzali urlopować się przez dłuższy okres. Bo żłobków nie ma. Polikwidowały je władze samorządowe 20 lat temu. Im się nie opłacało dopłacać do utrzymania infrastruktury, wykwalifikowanego personelu. Zmieniono filozofię myślenia, bo i czasy się zmieniły. Lepiej zlikwidować, niż dopłacać.
W okresie powojennym budowano intensywnie infrastrukturę, w tym również żłobki i przedszkola, aby matki mogły spokojnie iść do pracy, zostawiając dzieci pod dobrą opieką. Bo wtedy każda para rąk była na wagę złota. Z miast, miasteczek i wsi podążali młodzi i starzy np. do Warszawy odbudować ją ze zgliszczy.
Budynek przy ul. MIckiewicza, który przez lata służył jako żłobek |
Dzieci w latach gierkowskich mogły już liczyć na opiekę własnych babć. W połowie lat 70. wprowadzono wcześniejsze emerytury. Wiele kobiet, w tym moja mama skorzystała z takiej możliwości. Zrezygnowała z pracy i opiekowała się swoją pierwszą wnuczką. Do dzisiaj najukochańszą.
Potem kolejna filozofia polityków umożliwiła korzystanie młodym mamom z płatnych urlopów wychowawczych. Mnie nie dotyczyła ta ustawa.
Urodziłam pierwszego syna w czasach stanu wojennego. Nie miałam właściwych warunków mieszkaniowych, które zapewniałyby prawidłowy rozwój dziecka. Sklepy świeciły pustkami, kolejki po masło, mleko, kredyty dla młodych małżeństw. Jedynie praca dawała mi satysfakcję i chciałam jak najprędzej do niej wrócić. Marzeniem każdej matki w tych czasach było załatwienie żłobka dla malucha, tym bardzie, że w Leżajsku mieliśmy nowoczesny, śliczny, całkiem nowy żłobek. Podlegał pod ZOZ, gdzie dyrektorem był mąż kierowniczki żłobka. Trzeba było tylko mieć duże znajomości i poparcie u państwa dyrektorstwa. Zwykłe argumenty nie pomagały. Wykorzystałam moje kwalifikacje zawodowe i jako osoba niezbędna do funkcjonowania laboratorium jedynego w Leżajsku dostałam przydział miejsca dla syna w żłobku. Oczywiście wstawił się za mną mój dyrektor, który oficjalnym pismem urzędowym zwrócił się do p. dyrektor żłobka.
Mój syn był najmłodszym dzieckiem niespełna 6 miesięcznym, który dostał się do żłobkowego raju. Piękne zabawki, funkcjonalne kojce, cieplutko, dobra profesjonalna opieka pielęgniarska, jedzenie, idealne warunki sanitarne etc etc. W czasach stanu wojennego żłobek był idealnym rozwiązaniem dla rodzin pracujących. Tak uważam, mimo, że kierowniczka skwitowała mój wniosek o przyjęcie do żłobka słowami:
- dziecko oddane do żłobka odpłaci ci na starość domem starców.