Prawdziwy mistrz poprawił mi dziś humor i wprawił we wspaniały nastrój. W Leżajsku znany jest od kilkudziesięciu lat. Na jego widok ludzie łapią się za guziki, a on uśmiechem wita każdego napotkanego po drodze. To pan Jan Dąbek mistrz kominiarski, odwiedził nasze laboratorium, by sprawdzić przewody wentylacyjne i drożność przewodów kominowych. Przy okazji zostałam obdarowana kominiarskim kalendarzem na 2012 rok oraz sympatycznym gadżetem - prawie złotą odznaką z 1 groszówką i napisem 'Na szczęście - od kominiarza'. Podobno te gadżety wyrabiane były kiedyś aż w San Marino. Od dwóch lat produkują je w Polsce, w Bydgoszczy.
Od dawna znany jest przesąd, aby na widok kominiarza złapać się za guzik, jeśli chce się mieć szczęście. Łapanie za guzik na widok kominiarza wiąże się z legendą. Właściwie legend na ten temat jest kilka. Ale jedną z nich przedstawił mi pan Jan.
Otóż w 1929 roku w pewnej niemieckiej wiosce zaginęło dziecko bogatego murgrabiego. Zrozpaczony murgrabia ogłosił, że ozłoci tego, który odnajdzie mu córkę. Nieopodal lasu mieszkał kominiarz, który w drodze do pracy usłyszał płacz dziecka, odnalazł spłakaną dziewczynkę w głębokim dole. Uszczęśliwiony murgrabia za odnalezienie córeczki postanowił ozłocić kominiarza, ten jednak poprosił o uszycie mu nowego munduru kominiarskiego. Murgrabia zafundował mu mundur, piękny dodatkowo z czternastoma złotymi guzikami, a każdy z nich był inkrustowany brylantami. Poszedł na drugi dzień kominiarz do pracy w tym nowym drogocennym mundurze.Pracując na dachu, urwał mu się jeden z guzików i spadł na ziemię, prosto w ręce przechodzącej kobiety. Była to matka piątki dzieci, żyjąca w wielkiej biedzie. Ucieszyła się, że taki skarb wpadł jej w ręce. Sprzedała guzik z brylantem, a pieniądze przeznaczyła na leczenie swojego chorego dziecka.
Skoro jeden guzik przyniósł tyle szczęścia kobiecie, dzieciom i jej rodzinie, to mogę się bez niego obejść - pomyślał kominiarz.
Odtąd nosił mundur z trzynastoma guzika. Od tamtej pory takie mundury noszą wszyscy kominiarze. Złote guziki przypominają o szczęściu.
Przesądy przesądami, można w nie wierzyć lub nie, ale za guzik nie zaszkodzi się złapać. I trzeba pomyśleć o jakimś marzeniu, które miałoby się spełnić. Potem jeszcze trzeba poszukać faceta w okularach i wystarczy czekać, na to szczęście oczywiście.
Kiedyś to i ja łapałam się za guzik na widok kominiarza z drucianą miotełką zwiniętą na ranieniu, w czarnym kapeluszu na głowie. Dzisiaj jednak, kiedy spotykam na drodze pana Jana w kominiarskim garniturze, częściej rozglądam się za przechodniami i wypatruję, którzy z nich trzymają się guziki.
Bo, o szczęściu w życiu to ja wiem niewiele. Raczej teoretycznie. Wiem, że mają szczęście osoby urodzone w czepku. Pod warunkiem, że się tego czepka po drodze nie zgubili. A tak musiało być w moim przypadku. W czepku się urodziłam, owszem, ale jakoś nie czuję tego szczęścia. Mama próbowała odszukać mój czepek i zanieść go do kościoła w dniu mojego chrztu. Niestety, nie znalazła. Razem z czepkiem zgubiła moje szczęście.
Pan Jan szczęście rozdaje na prawo i lewo, sam nie wie ile tego szczęścia nosi jeszcze przy mundurze, a ile już go porozdawał.
Nie zawsze wesołe jest życie kominiarza, bo oprócz okresowych przeglądów w domach i instytucjach pan Jan wzywany jest również do wypadków śmiertelnego zaczadzenia groźnym tlenkiem węgla. W zeszłym roku takich było 8.
- W Przyjaciółce wyczytałam, żeby uszczelnić okna, to zaoszczędzi się na ogrzewaniu - tłumaczyła się jedna z jego klientek.
Miała rację, w telewizji codziennie straszą ogromną podwyżką za węgiel, gaz i centralne ogrzewanie. Plastikowe okna są bardzo szczelne i chronią przed utratą ciepła, to fakt, ale musi się je otwierać, chociażby ze względów higienicznych, by przewietrzyć mieszkanie, chronić je przed wilgocią i pleśnią, ale również przed ewentualnym tlenkiem węgla z niesprawnych piecyków gazowych.
Wydawałoby się, że to takie oczywiste.
Mój śp nauczyciel licealny wchodząc do klasy, zawsze nam powtarzał:
'Otworzyć okna panny! Od świeżego powietrza jeszcze nikt nie umarł, ale od smrodu medycyna zanotowała już przypadki.
NIEEE!!! To od smrodu nikt nie umarł a od zimna cała armia Napoleona
OdpowiedzUsuńTakże syberyjskie zimno pochłonęło wiele ofiar, ale zabójcą były mrozy, bardzo niska temperatura, a nie świeże powietrze.
OdpowiedzUsuńKominiarze przynoszą sczęście przechodniom i to jest piękne. Najwięcej radości zawsze mają dzieciaki.
OdpowiedzUsuńNo i dodam jeszcze, że nie znam drugiego takiego zawodu, który budziłby taki entuzjazm wsród przypadkowych osób. Nikt nie woła o policjant! Ale na kominiarza każdy zwróci uwagę ;)
OdpowiedzUsuńMi tam ostatnio kominiarz przyniósł pecha ;) parę sekund po tym ja złapałem się za guzik pękła mi reklamówka z zakupami. Na szczęście nic się nie zbiło. Może więc było to szczęście w nieszczęściu ;)
OdpowiedzUsuńKominiarze, to fajne chłopaki są ;)
OdpowiedzUsuńOjej jak ja dawno widziałam kominiarza.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA ja tam wierze w przesądy. I łapie się za guzik jak zobaczę kominiarza. Tak na wszelki wypadek.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy artykuł. Jestem pod wielkim wrażeniem.
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisany artykuł.
OdpowiedzUsuńMoże faktycznie przeniesie szczęście, ale przede wszystkim sprawdzi szczelność oraz czystość ciągów spalinowych. U mnie niedawno był kominiarz z https://kominiarz.warszawa.pl/ i na całe szczęście wszystko jest ok.
OdpowiedzUsuńDawno nie było takiego artykułu. Bardzo fajny wpis.
OdpowiedzUsuń