- Tomek mój syn na kilka dni przed świętami dołączył do grona 2 milionów Polaków i wyjechał z Polski, by popracować na budżet i tak już bogatej Norwegii. Koledzy Tomka, również wyedukowani w państwowych uczelniach wyjechali do Anglii, Irlandii, Stanów, lub Hiszpanii. W Polsce dla takich nie ma posad, no chyba, że ma się znajomości. W Norwegii mój syn spędził święta Bożego Narodzenia i Sylwestra z dala od rodziny. Samotnie świętował swoje urodziny i Imieniny, które akuratnie wypadają w tym samym czasie. Błogosławiony Internet umożliwiający kontakt ze Światem. Pocieszeniem na moje narzekania na moją samotność i wyjazd syna za chlebem miały być słowa niektórych naszych regionalnych polityków, którzy próbowali mnie pocieszać: "Dobrze, że wyjechał, zdobędzie doświadczenie, pozna świat, a kiedy wróci, to zarobione pieniądze przywiezie do kraju".
- Początek roku to również codzienne wizyty w szpitalu, równoczesne odwiedzanie i taty i syna, przy czym każdy z nich leżał na innym oddziale i w innym budynku szpitalnym. Nie wiadomo, któremu z nich poświęcać miałam więcej czasu. Ojciec, wtedy jeszcze 86 letni leżał na kardiologii, z diagnozą mało optymistyczną. Na dodatek okulista stwierdził u niego nieodwracalne zmiany w oczach, grożące ślepotą. Po takiej dawce świątecznej atmosfery w szpitalnych salonach wracałam dobita do domu, by porozmawiać przez SKYPE z synem.
- 23 marca odnotowałam w moim kalendarzu - chora służba zdrowia, nie wiadomo kogo leczyć - służbę zdrowia czy pacjenta. Pacjenta się nie da, bo są kłopoty z dostaniem się do lekarza rodzinnego. Za służbę zdrowia niejeden rząd próbował się wziąć, ale bez sukcesów.
- 27 marca - udzielam wywiadu dla fińskiej telewizji - ang. Reuters TV. Wywiad, jak wywiad, wolałabym rozmawiać o moich innych pasjach, ale uważałam to za wielkie wyróżnienie, że właśnie angielska telewizja dostrzegła właśnie mnie i poprosiła o informacje o leżajskich Żydach, o pielgrzymach przyjeżdżających do grobu cadyka Elimelecha. Chasydzi w Leżajsku 27 marca 2011 roku
- Święta Wielkanocne wykorzystałam na montaż filmików nakręconych w czasie rozmowy z tatą. Niezły film mi wyszedł, zatytułowałam go 'Biografia Antoniego Stankiewicza' . Jestem zadowolona i dumna. Z siebie i z mojego taty. Kolejnym wyzwaniem, jakie sobie postawiłam, to nakręcić podobny film z wywiadami mamy o jej życiu.
- Kwiecień - maj. Pracuję intensywnie nad genealogią. Co chwilę doładowuję baterie do aparatu fotograficznego, ba, chwilami używam nawet 2-3 aparatów, bo czas goni, systematycznie zgrywam do komputera zdjęcia z karty SD, aby zwolnić miejsce na kolejne zdjęcia. Współpraca z księdzem proboszczem Franciszkiem Gochem, który udostępnił mi księgi parafialne do moich badań jest znakomita, że aż się chce pracować.
- 25 maja - z wizytą u mojej koleżanki Stasi Argasińskiej, która po raz pierwszy po 7 latach przyleciała ze Stanów do kraju. Ze Stasią pracowałam przez kilka lat w sanepidzie, dopóki nie wyjechała do Ameryki. Podobnie, jak kilka moich innych koleżanek z pracy. Na pewno muszą tam ciężko pracować, chociaż po nich nie widać, aby były 'spracowane'. Ich praca w Ameryce daje wymierne korzyści, lada moment będą już miały wypracowane emerytury, nieporównywalne do emerytur naszych krajowych.
- 5 sierpnia - wizyta Małgosi Nowaczyk z Kanady i Joli Skalskiej z USA w moich skromnych leżajskich progach.
- 14 września - spięcie w pracy są dla mnie na tyle ważnym epizodem w życiu, że postanowiłam wspomnieć o nim w kalendarium moich wydarzeń. Różnica pokoleniowa to różne pojmowanie wartości, etyki, zawodowej, ideałów i sprawiedliwości społecznej. Młodzi uważają, że starym pracownikom już nie trzeba nagród, premii, podwyżek, ani innej formy uznania finansowego za swoją wieloletnią pracę, doświadczenie i dorobek zawodowy - bo są starzy. Starym nie trzeba pieniędzy tyle, co młodym, bo to młodzi są na dorobku, mają kredyty, budują się, wychowują i kształcą dzieci. Wszystko to prawda, młodym rzeczywiście jest ciężko, tylko strasznie przykro jest usłyszeć prosto w twarz od pracowników, z którymi się pracuje i przebywa przez 8 godzin dziennie, że tobie już nie trzeba, bo jesteś stara, a taka podwyżka na 2 lata przed emeryturą nic nie zmieni, ZUS nie uwzględni takich pieniędzy przy ustalaniu wskaźnika przeliczeniowego do emerytury. Taka prawda usłyszana prosto w twarz, na dodatek poparta aprobatą i opinią szefa boli, bardzo. No cóż, jak się ma własny folwark to gospodaruje się według własnych zasad, stosując własne kryteria oceny. Tylko, że urząd nie jest folwarkiem.
- 9 października - wybory parlamentarne. Nie poszłam głosować. Uważałam, że ktokolwiek zasiądzie w parlamencie, nie wymyśli nic mądrego i jednocześnie z korzyścią dla młodych bezrobotnych, chorych, słabszych czy wykluczonych. Do Sejmu startują ludzie z kasą, z pozycją społeczną, biednych tam nie ma. Kto więc będzie o takich walczył ?
- Chora służba zdrowia. Tylko kto bardziej chory i kto bardziej potrzebuje pomocy, służba zdrowia, czy pacjenci? Zapisałam się do kardiologa, wyznaczono mi termin za 2 miesiące. Po wizycie kolejne uzgadnianie terminu, tym razem na wykonanie badania aktywności elektrycznej serca w ciągu całej doby, czyli EKG metodą Holtera. Mam czekać kolejny miesiąc, aby sprawdzić czy mam zaburzenia rytmu serca. Mam nadzieję, że moja sytuacja nie jest pilna i wytrzymam 3 miesiące do ustalenia diagnozy. Ale czy inni pacjenci dotrwają do terminu zapisanego w zeszycie?
- 15 października - trzęsienie ziemi w Turcji wywołał strach o moją kuzynkę. Wyszła za mąż za Turka, ma dwójkę śliczniutkich dzieci i mieszka w Stambule. Skontaktowałam się przez Facebooka, na szczęście mieszkają daleko od epicentrum wstrząsów i czują się w miarę bezpieczni.
- 12 grudnia - spotkanie koleżeńskie, jak zwykle w naszej ulubionej restauracji, w której w miłym dowcipnym gronie co najmniej od kilkunastu lat spotykamy się regularnie. Tym razem nasze wieczorne party dotyczyło ustalenia spraw organizacyjnych związanych z przygotowaniem obchodów 100-lecia naszego liceum w Leżajsku. Porozdzielałyśmy zaproszenia dla koleżanek i kolegów z poszczególnych oddziałów i każda zobowiązała się dostarczyć je swoim klasowym koleżankom i kolegom.
- Gorąca dyskusja w świecie polityki, w świecie mediów, w każdym domu i chyba w każdej pracy na temat zmiany przepisów dot. refundacji leków. Nasuwa się pytanie, klasyka już dzisiaj - Panie premierze, jak żyć? By żyło się lepiej, czy może by umierało się szybciej?
- 28 grudnia - gościłam w domu, mimo, że to jeszcze grudzień z okazji noworocznej kolędy naszego nowego proboszcza - księdza Marka Ciska. Wizyta bardzo miła, interesująca i obiecująca.
Może ten rok nie był najlepszy, może wybrałam zbyt pesymistyczne wydarzenia roku 2011, ale mimo wszystko życzyłabym sobie i Wam wszystkim, aby kolejny 2012 rok nie był rokiem gorszym.
A podobno Żydzi składają sobie życzenia noworoczne na Rosz ha-Szana , które tradycyjnie po hebrajsku brzmią:
Leszana towa tikatewu wetehatemu, co oznacza
Obyście byli zapisani w Księdze Życia i opieczętowani na dobry rok.
I wtedy należy odpowiedzieć:
Gam atem, czyli to samo dla Ciebie
Cały wachlarz sytuacji za Panią..wiadomo, że złe pamięta się o wiele lepiej niż te dobre ale dobre muszą być najwyraźniejsze! :) Każde doświadczenie jest dobre i tak trzeba je odbierać. Następny rok niesie kolejne nowe wyzwania i wrażenia także wyczekujmy go optymistycznie:) Pozdrawiamy gorąco, Ania i Tomek
OdpowiedzUsuń