Parlamentarzyści poprzez powoływanie komisji sejmowych ds. różnych, a to nacisków, a to afery gruntowej, a to hazardowej - wymyślili sobie niezły piar.
Pomysł znakomity.
Polacy mieliby poznać funkcjonujące mechanizmy i tryby afer wśród skorumpowanych polityków.
Telewizja transmitowałaby na antenie obrady sejmowe pokazując walczących w słusznej sprawie polityków.
Ludzie mieliby igrzyska, a politykom by rosły – słupki sondażowe.
Ważne tylko, żeby długo i widowiskowo!
Serwowane Polakom widowiska z obrad komisji są i owszem – widowiskowe. Sama niejednokrotnie z wypiekami na twarzy godzinami śledziłam zaciekłe dyskusje w komisjach sejmowych.
Jestem za powoływaniem komisji sejmowych.
Uważam jednak, że promowanie merytorycznej działalności i kompetencji rządzących polityków poprzez wytykanie nieuczciwych, niekompetentnych, niejednokrotnie związanych ze światem przestępczym ludzi z opozycji - to pomysł marketingowców.
Widać to zwłaszcza teraz na kilka tygodni przed wyborami.
Ekipy od PR nagle przypominają sobie o komisjach ds różnych.
Sprytnie wykalkulowały, że dadzą one lepsze żniwo, niż jakieś tam plakaty czy bilbordy.
Komisje stały sie tanim chwytem marketingowym.
Szkoda tylko, że za moje pieniądze.
Szkoda tylko, że tak łatwo udaje się im nas wkrecać.
Szkoda tylko, że tolerujemy taką sztukę manipulacji.