Teraz to już tylko lepiej być musi z tą naszą kolejową komunikacją - tak myślałam oglądając codziennie postępy prac remontowo-budowlanych, kiedy przechodziłam koło dworca w drodze do pracy.
Myślałam!
Okazuje się, że wcale wygodniej i lepiej nie będzie podróżować polskimi kolejami.
W budynku dworca jest kasa biletowa, ale niestety, nie będzie czynna ze względu na oszczędności. Ruch pasażerski jest na tyle mały, że nie opłaca się utrzymywać stanowiska kasowego.
Bilety trzeba będzie nadal, tak jak przed remontem kupować u konduktora w pociągu. Niby nic, a jednak w praktyce wygląda to tak:
Jadąc do Krakowa muszę kupić bilet w pociągu, okazuje się, że konduktor może sprzedać mi bilet jedynie do Przeworska, ponieważ obsługuje pociągi należące do przewoźnika Regio i absolutnie nie może mi wypisać biletu na linie TLK, a takimi liniami TLK zamierzam kontynuować podróż z Przeworska do Krakowa.
W Przeworsku muszę zdecydować. Albo przejść na drugi peron i wsiąść do pociągu bez biletu, albo z bagażami w rękach i z językiem na brodzie, pogonić po bilet do kasy na dworzec odległy spory kawałek od peronu. Trzeba wtedy pokonać schody, obskurny podziemny tunel, potem kolejne schody, kilka kroków na dworzec. Stojąc cierpliwie przed kasą w kolejce, próbuję zrozumieć bełkotu niczym z 'Misia'. Z megafonu leci komunikat o nadjeżdżających pociągach, dwóch, w tym samym kierunku jednocześnie. Trudno się połapać, który pociąg do Krakowa, a który tylko do Rzeszowa. Ale mam za swoje, w końcu mogłabym nie lecieć na dworzec, tylko kupić bilet bezpośrednio u konduktora, tym razem w TLK. Istnieje obawa, że jeśli nie wsiądę do pierwszego wagonu, kosztować mnie to będzie dodatkowo 150 zł kary za jazdę na gapę. Los czasami płata figle, z różnych powodów można nie dotrzeć na czas do konduktora.
Przedstawiam moje uwagi pracownikom nowo wyremontowanego dworca PKP w Leżajsku.
Pracownicy rozkładają ręce. Nic im nie wiadomo o takich utrudnieniach.
- nic nie możemy, bo my jesteśmy z CARGO - tłumaczą mi spokojnie i odchodzą do swojej pracy.