Uważa się, że przeklinanie nieświadome, to pewien rodzaj upośledzenia.
W momencie wypowiadania wulgaryzmów aktywna jest prawa półkula (w obszarze odpowiadającym za emocje i nagłe sytuacje) oraz układ limbiczny, czyli struktury mózgowe biorące udział za stany emocjonalne takie jak zadowolenie, przyjemność czy strach, agresję oraz uczucie głodu, pragnienia, a nawet popęd seksualny.
Niektórzy uważają, że używanie brzydkich słów jest lenistwem językowym. Rażą mnie przekleństwa stosowane, jako przerywnik, jeśli co drugie słowo jest wulgarne. Wulgaryzmy istnieją i są w naszym języku ważne. Tak jak sól potrawie dodaje smaku, tak przekleństwo wzmacnia przekaz. Byle z umiarem, bo przesolona potrawa staje się niesmaczna i niejadalna.
Dobre maniery wymagają, żeby podczas kichania zakrywać usta dłonią, a puszczać bąki tylko w miejscach odosobnionych. Podobnie powinno być ze stosowaniem wulgaryzmów. Trzeba wiedzieć kiedy i w jakim towarzystwie można używać stosownych słów. Wybaczalne jest ‘rzucanie mięsem’ przez żuli spod budki z piwem, ale już takie nieprzyzwoite, wulgarne zwroty nie przystoi elitom. Świadczą o niskiej kulturze osobistej. W mowie potocznej inaczej brzmią i wydaje się, że mniej rażą wulgaryzmy wypowiadane przez mężczyznę, niż przez kobietę.
Moi dziadkowie, ani dziadek, ani babcia nie używali wulgarnych słów. Nie słyszałam z ich ust nawet słowa dupa.
Tato używał często słów ‘naser mater’, ale nie pamiętam czy kiedykolwiek przeklinał. Moja Mama również nie używa łaciny podwórkowej.
Ja również przez długi okres życia nie przeklinałam. Nawet jeśli sytuacje życiowe mnie przygniatały, tłumiłam negatywne emocje w sobie. Cierpiałam skrycie. Wulgaryzmy ubarwiają mowę potoczną, są dodatkiem pod warunkiem, że obie strony godzą się i akceptują taki język. Nie godziłam się na przekleństwa w moim towarzystwie. Obrażałam się.
Z czasem, życie mnie nauczyło wyrzucać złe emocje poprzez używanie brzydkich słów. W sytuacjach ekstremalnych klnę jak szewc. Im jestem starsza, tym więcej używam wulgaryzmów.
A swoją drogą skąd się wzięło to skojarzenie z szewcem? Stereotyp przypisywany szewcom używającym obraźliwych wulgaryzmów jest niesprawiedliwy, bowiem, jak wiadomo nagminnie klną politycy, inteligenci, aktorzy. Kochanowski klął, Fredro również, chociażby w XIII Księdze Pana Tadeusza. Szewca można by zrozumieć ze względu na zawód, bo kiedy wbijając młotkiem ćwieka, zamiast w podeszwę mógł się uderzyć w palec. Każdy w takiej sytuacji możemy go rozgrzeszyć, że dostał szewskiej pasji i klnie jak szewc, ale inni? Elita używa nieparlamentarnych słów.
Też powinnam powiedzieć, że używam nieparlamentarnych słów. Jestem świadoma, że mogę kogoś urazić, a nawet obrazić. To co! Nieważne, jeśli coś lub ktoś mnie wkurza, nie mam zamiaru skrywać i udawać, że jest OK. Brzydkie słowa są powszechną formą używaną w celu wyrażenia lekceważenia czegoś lub kogoś.
Wolę usłyszeć sążniste przekleństwo, niż zniekształcone np. kuźwa, kurna, kurde, kurde balans, cholewka.
Jak qrwa jedziesz? – to standard. Zdarza mi się, chociaż bardzo się staram powstrzymywać, podczas jazdy samochodem.
Qrwa! – rzucam często podczas oglądania meczu w celu rozładowania emocjonalnego napięcia. Takie słowo stosuje się w chwili uniesienia emocjonalnego.
Spier.. na drzewo banany prostować – nauczyłam się od mojej koleżanki
Do qrwy nędzy, szlag by to trafił – też ubarwiają moje wypowiedzi, jako wyraz bezradności.
Zajebisty – okazanie zachwytu