Z przyjemnością po raz kolejny powróciłam do mojej ulubionej powieści Lwa Tołstoja "Anna Karenina". To dobry sposób na zabicie nudy w czasie pandemii koronawirusa. Także na chwile zapomnienia o kłopotach, obawach, trosce o bliskich, którzy zmagają się z COVIDEM-19 i o własnym zdrowiu.
Tołstoj wprowadził mnie w świat namiętnych romansów rosyjskiej arystokracji, urzędników, ziemian, wplatając ciekawe aspekty miłosne, religijne, psychologiczne, filozoficzne, gospodarcze, ustrojowe i polityczne. To arcydzieło literatury jest zdecydowanie lepsze niż jego ekranizacje, chociażby na wątki sportretowanych bohaterów drugoplanowych, takich jak Stiwa Obłoński, Konstanty Lewin. Także ze względu na głębsze refleksje, ponadczasowe na temat zazdrości, namiętności, moralności, konwenansów, etykiety, zakazów i nakazów.Byłabym niesprawiedliwa, gdybym nie doceniła filmu ze względu na mój ulubiony "The second waltz" Dymitra Szostakowicza, głównie w filmie z 2000 roku, gdzie w roli głównej grają Sophie Marceau i Sean Bean. Oglądam i słucham na okrągło na YT.