Spędziłam dzisiejszą niedzielę z dziećmi na działce. Pogoda sprzyjała. Z wielkim apetytem pożerałam sałatką z kurczaka, przygotowaną zamiast obiadu, kiedy mój rozbawiony synuś, ze śmiechem na ustach obwieścił mi, żebym jej nie jadła, bo przed chwilą z tej miski jadły koty. O rany! Mam nadzieję, że się nie rozchoruję.
Koty nie moje, bezpańskie, dzikie, mieszkające na ogródkach działkowych. Widocznie bardzo zgłodniały, skoro nie bały się podejść na naszą posesję i bezczelnie zeżarły mi obiad.
A ja dziwiłam się, że tak chętnie lgną do obcych i łaszą do nogi. Najwyraźniej sałatka bardzo im smakowała i po sutym posiłku chciały okazać nam wdzięczność.
No cóż, to by potwierdzało teorię, że pośpiech jest wskazany przy łapaniu pcheł i jedzeniu ze wspólnej miski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz