Za chwilę spadnie ostatnia kartka z kalendarza. Kończy się 2018 rok. Pora na podsumowanie i właściwie powinno się zrobić nie tylko rachunek sumienia, ale też zaplanować postanowienia na nowy nadchodzący 2019 rok. Nie lubię planować, jestem zwolenniczką spontanicznie podejmowanych decyzji.
Najważniejszym wydarzeniem tego roku było pojawienie się w Rodzinie dziecka. Zostałam babcią! Mam wnuka. Radość ogromna!
Ten mijający upłynął mi pod znakiem nieustających podróży.
Od tej pory nieustająco wpadałam do Krakowa, żeby nacieszyć się wnukiem, obserwować jego rozwój, zobaczyć pierwszy uśmiech, usłyszeć pierwsze gaworzenie, być świadkiem raczkowania, stawiania pierwszych kroczków.
W każdym tygodniu jeździłam też do Jarosławia. Musiałam? Chciałam. Miałam taką potrzebę. Bywało i to nie rzadko, że w ciągu tygodnia, bez względu na pogodę pokonywałam trasę Leżajsk- Kraków-Leżajsk-Jarosław-Leżajsk.
Przy okazji łączyłam podróż z realizowaniem pasji. Nie rozstawałam się bowiem z aparatem fotograficznym. Jednym słowem łączyłam przyjemne z pożytecznym.
W czerwcu wyjechałam na kilkudniowe wakacje do Ciepielowa. Nie, żebym sobie na wakacje zasłużyła, bo przecież od 4 lat byłam już na emeryturze, ale pojechałam do wnuka, który tam właśnie przebywał.
Zapisałam w kalendarzu ostatnie myśli na ostatniej kartce 2018 roku. Nie ma co się martwić. Będzie nowy kalendarz, będą nowe kartki do zapisania. Właściwie, to kalendarz już mam.
Czego sobie i Wam życzyć?
Wiary, nadziei i miłości. Samych radosnych w życiu chwil, bez zmartwień, dużo zdrowia. I tradycyjnie, oby ten Nowy Rok nie był gorszy od starego.
poniedziałek, 31 grudnia 2018
poniedziałek, 24 grudnia 2018
Wigilia 2018
W tym roku Święta Bożego Narodzenia spędzę w Krakowie. To będą wyjątkowe święta, ponieważ po raz pierwszy przeżyję je z moim jedenastomiesięcznym wnukiem. Dla Felka będą to pierwsze w życiu święta, zresztą 2018 rok to dla niego okres, kiedy wszystko co się wydarza, wydarza się po raz pierwszy.
Dotychczas dzieci przyjeżdżały do mnie, do Leżajska, tym razem ja zawitam u nich w Krakowie. Kilkanaście lat temu również w Krakowie spędziliśmy święta, jednak wówczas okoliczności i powody były zupełnie inne.
Tym razem mieliśmy problem z doborem wigilijnego menu. Pomieszały nam się w rodzinie mazowieckie tradycje z galicyjskimi.
Jakie by tu potrawy zaserwować na stół, aby pogodzić różne smaki mazowieckiej kuchni z kuchnią podkarpacko-małopolską? Różne regiony to i różne potrawy, co w tym dziwnego? To takie oczywiste jak powiedzenie "skoro jest zima to musi być zimno". A jednak!
Ania chciała czerwony barszcz zakwaszony sokiem z kiszonej kapusty. Tomek upierał się przy barszczu grzybowym z uszkami. Ania obstawała za ziemniakami, rybą i czerwoną kapustą na jednym talerzu, Tomek za dwunastoma potrawami, ale bez ziemniaków. I tak dalej, i tym podobne.
Zachowanie tradycji, kultywowanie obrzędów są bardzo ważne, trzeba więc szanować tych, którzy je kultywować chcą. Tak więc, żeby był wilk syty i owca cała na naszym stole pojawił się i czerwony barszcz i barszcz grzybowy, pierogi z różnym farszem - kiszoną kapustą, pierogi z kapustą i grzybami i ruskie pierogi. Te ostatnie z myślą o dziecku, bo na naszym leżajskim stole ruskich na wigilii nigdy nie było. Krokiety też w trzech różnych zestawach, i z grzybami i bez grzybów. Bo przecież na stole muszą dominować potrawy z grzybami, kapustą i bezmięsne czyli postne. Od zawsze na wigilii musiały być ryby. Tym razem nawet dwie, bo karp i dorsz. Dwie ryby, ale trzy potrawy. Karp tradycyjnie smażony, karp w szarym sosie i smażony dorsz. Młody aż mlaskał tak mu ten dorsz smakował. A do tego jeszcze oprócz sałatki śledziowej, śledzie w jakimś sosie, musztardowo-curry chyba. Dla mnie nowość, śledzie w sosiku super.
Z Leżajska specjalnie na wigilijną kolację przywiozłam porcję kapusty z grochem. Na ogół nie serwuję tej potrawy, bo u nas w domu nikt się nie brał za groch z kapustą, pewnie dlatego, że nie potrafię przyrządzać tak, jak to robiła moja mama czy babcia. Tym razem kapustę z grochem dostałam od pań na Wigilii Miejskiej w Leżajsku.
- Proszę zawieść do Krakowa, niech w Krakowie spróbują leżajskiej potrawy wigilijnej - z uśmiechem na twarzy powiedziały panie serwując mi na tackę sporą porcję na wynos. I jeszcze pożyczyły zdrowych i wesołych świąt Bożego Narodzenia.
Ostatecznie to nie dwanaście, ale pewnie ze dwadzieścia potraw było na naszym wigilijnym stole. Nota bene stół został specjalnie na tę okazję kupiony, rozkładany, żeby się wszystkie potrawy zmieściły.
Trzech kucharzy w jednej kuchni. Trochę się obawiałam, że gdzie kucharzy sześć ..., ale wszystko było pyszne.
Najważniejszy był oczywiście opłatek. I życzenia składane tuż przed kolacją. Długie, chwilami żartobliwe i dowcipne.Każdy każdemu życzył .... Oj, nie sposób wymieniać, ale oby się spełniły.
Dotychczas dzieci przyjeżdżały do mnie, do Leżajska, tym razem ja zawitam u nich w Krakowie. Kilkanaście lat temu również w Krakowie spędziliśmy święta, jednak wówczas okoliczności i powody były zupełnie inne.
Tym razem mieliśmy problem z doborem wigilijnego menu. Pomieszały nam się w rodzinie mazowieckie tradycje z galicyjskimi.
Ania chciała czerwony barszcz zakwaszony sokiem z kiszonej kapusty. Tomek upierał się przy barszczu grzybowym z uszkami. Ania obstawała za ziemniakami, rybą i czerwoną kapustą na jednym talerzu, Tomek za dwunastoma potrawami, ale bez ziemniaków. I tak dalej, i tym podobne.
Zachowanie tradycji, kultywowanie obrzędów są bardzo ważne, trzeba więc szanować tych, którzy je kultywować chcą. Tak więc, żeby był wilk syty i owca cała na naszym stole pojawił się i czerwony barszcz i barszcz grzybowy, pierogi z różnym farszem - kiszoną kapustą, pierogi z kapustą i grzybami i ruskie pierogi. Te ostatnie z myślą o dziecku, bo na naszym leżajskim stole ruskich na wigilii nigdy nie było. Krokiety też w trzech różnych zestawach, i z grzybami i bez grzybów. Bo przecież na stole muszą dominować potrawy z grzybami, kapustą i bezmięsne czyli postne. Od zawsze na wigilii musiały być ryby. Tym razem nawet dwie, bo karp i dorsz. Dwie ryby, ale trzy potrawy. Karp tradycyjnie smażony, karp w szarym sosie i smażony dorsz. Młody aż mlaskał tak mu ten dorsz smakował. A do tego jeszcze oprócz sałatki śledziowej, śledzie w jakimś sosie, musztardowo-curry chyba. Dla mnie nowość, śledzie w sosiku super.
Z Leżajska specjalnie na wigilijną kolację przywiozłam porcję kapusty z grochem. Na ogół nie serwuję tej potrawy, bo u nas w domu nikt się nie brał za groch z kapustą, pewnie dlatego, że nie potrafię przyrządzać tak, jak to robiła moja mama czy babcia. Tym razem kapustę z grochem dostałam od pań na Wigilii Miejskiej w Leżajsku.
- Proszę zawieść do Krakowa, niech w Krakowie spróbują leżajskiej potrawy wigilijnej - z uśmiechem na twarzy powiedziały panie serwując mi na tackę sporą porcję na wynos. I jeszcze pożyczyły zdrowych i wesołych świąt Bożego Narodzenia.
Ostatecznie to nie dwanaście, ale pewnie ze dwadzieścia potraw było na naszym wigilijnym stole. Nota bene stół został specjalnie na tę okazję kupiony, rozkładany, żeby się wszystkie potrawy zmieściły.
Trzech kucharzy w jednej kuchni. Trochę się obawiałam, że gdzie kucharzy sześć ..., ale wszystko było pyszne.
Subskrybuj:
Posty (Atom)