Dotychczas dzieci przyjeżdżały do mnie, do Leżajska, tym razem ja zawitam u nich w Krakowie. Kilkanaście lat temu również w Krakowie spędziliśmy święta, jednak wówczas okoliczności i powody były zupełnie inne.
Tym razem mieliśmy problem z doborem wigilijnego menu. Pomieszały nam się w rodzinie mazowieckie tradycje z galicyjskimi.
Ania chciała czerwony barszcz zakwaszony sokiem z kiszonej kapusty. Tomek upierał się przy barszczu grzybowym z uszkami. Ania obstawała za ziemniakami, rybą i czerwoną kapustą na jednym talerzu, Tomek za dwunastoma potrawami, ale bez ziemniaków. I tak dalej, i tym podobne.
Zachowanie tradycji, kultywowanie obrzędów są bardzo ważne, trzeba więc szanować tych, którzy je kultywować chcą. Tak więc, żeby był wilk syty i owca cała na naszym stole pojawił się i czerwony barszcz i barszcz grzybowy, pierogi z różnym farszem - kiszoną kapustą, pierogi z kapustą i grzybami i ruskie pierogi. Te ostatnie z myślą o dziecku, bo na naszym leżajskim stole ruskich na wigilii nigdy nie było. Krokiety też w trzech różnych zestawach, i z grzybami i bez grzybów. Bo przecież na stole muszą dominować potrawy z grzybami, kapustą i bezmięsne czyli postne. Od zawsze na wigilii musiały być ryby. Tym razem nawet dwie, bo karp i dorsz. Dwie ryby, ale trzy potrawy. Karp tradycyjnie smażony, karp w szarym sosie i smażony dorsz. Młody aż mlaskał tak mu ten dorsz smakował. A do tego jeszcze oprócz sałatki śledziowej, śledzie w jakimś sosie, musztardowo-curry chyba. Dla mnie nowość, śledzie w sosiku super.
Z Leżajska specjalnie na wigilijną kolację przywiozłam porcję kapusty z grochem. Na ogół nie serwuję tej potrawy, bo u nas w domu nikt się nie brał za groch z kapustą, pewnie dlatego, że nie potrafię przyrządzać tak, jak to robiła moja mama czy babcia. Tym razem kapustę z grochem dostałam od pań na Wigilii Miejskiej w Leżajsku.
- Proszę zawieść do Krakowa, niech w Krakowie spróbują leżajskiej potrawy wigilijnej - z uśmiechem na twarzy powiedziały panie serwując mi na tackę sporą porcję na wynos. I jeszcze pożyczyły zdrowych i wesołych świąt Bożego Narodzenia.
Ostatecznie to nie dwanaście, ale pewnie ze dwadzieścia potraw było na naszym wigilijnym stole. Nota bene stół został specjalnie na tę okazję kupiony, rozkładany, żeby się wszystkie potrawy zmieściły.
Trzech kucharzy w jednej kuchni. Trochę się obawiałam, że gdzie kucharzy sześć ..., ale wszystko było pyszne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz