Wiele lat temu, kiedy przeczytałam trylogię antyczną "Olimpias", "Parmenion" i "Aleksander" Karola Bunscha o Aleksandrze Macedońskim, synu króla Macedonii Filipa i Olimpias, uczniu Arystotelesa - Aleksander Wielki był dla mnie rzeczywiście wielkim bohaterem, wybitnym strategiem, jednym z największych zdobywców w czasach starożytnej historii, który złamał potęgę Imperium Perskiego, walczył w Egipcie, Turcji, Indiach.
Jednak ostatnio, po przeczytaniu kolejnej powieści o Aleksandrze, tym razem autorstwa rumuńskiego pisarza Horii Stancu "Powrót na pustynię" zmieniłam zdanie o fenomenie wielkości tego, który równał się bogom.
Aleksander był w pełni przygotowań do najświetniejszej najkosztowniejszej i najdalszej z wypraw wojskowych jakie dotąd planował. I nagle zachorował. Jego osobisty lekarz wyznał, że zostało mu parę , może nawet tylko trzy dni życia.- Nie jest mi dane, bym owładnął całym światem. Całego życia trzeba by na dokończenie dzieła. A ty mi dajesz tylko trzy!
- Mówią, że przed zejściem do bogów, którzy rządzą państwem podziemnym człowiekowi dane jest w błyskawicznym mgnieniu ujrzeć całe swoje życie.
Wstrząsany odpływającymi i przypływającymi na przemian falami świadomości - wspominał. O dokonaniach, życiu ....
Autor w swojej książce przedstawił szaleństwo Macedończyka, łaknienie sławy, namiętność i nałogi, także żądzę niszczenia, okrucieństwo wojny, bestialskie traktowanie koni, pogardę dla wojska.
Na okładce książki: Aleksander Macedoński i jego wierny koń Bucefał podczas bitwy pod Issos (333 p.n.e.). Powyższy obraz jest detalem mozaiki znalezionej w Domu Fauna w Pompejach w 1831 roku, przedstawiającej bitwę Aleksandra z Dariuszem III. Znajduje się obecnie w Narodowym Muzeum Archeologicznym w Neapolu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz