Pierwszy dzień kalendarzowej wiosny, który w tym roku wypadł w dniu 21 marca, tradycyjnie od wielu lat jest jednocześnie Dniem Wagarowicza, czyli samowolnym oddaleniem się ze szkoły, ucieczki z lekcji bez konsekwencji. No, nie, za moich czasów takie nieformalne urywanie się z lekcji było karane. Pamiętacie takie wagary i konsekwencje?
Wyobrażacie sobie wałęsowanie braci szkolnej w sytuacji, gdy obowiązuje lockdown z powodu pandemii koronawirusa, a na dodatek nauka prowadzona jest zdalnie? Pomysł bezsensowny. Dzieci mają przechlapane w tym roku.
Pandemia wymusiła przemodelowanie sposobu funkcjonowania szkół. Nauczyciele w ekspresowym tempie zostali zmuszeni do takiej formy edukacji swoich uczniów w zakresie posługiwania się technologią cyfrową. Dla starszych pedagogów to wcale nie było takie łatwe.
Edukacja zdalna ma swoje plusy i minusy. Najbardziej doświadczają uczniowie. Brakuje im relacji między sobą, kłótni, solidarności, współodczuwania, dzielenia się porażkami, radościami, emocjami. Kontakt przez ekran tego im nie da.
To są normalne doświadczenia wewnątrz grupy rówieśniczej wpływające na poczucie wspólnoty i przynależności.
Brakuje im także relacji między nauczycielami. Brakuje żartowania i dowcipkowania z nauczycieli, wyłapywania ich potknięć. Po latach tworzone są i z radością wspominane anegdoty o nauczycielach.
Chylę czoła przed nauczycielami i rodzicami jednocześnie. Trudno pogodzić zdalne nauczanie przy jednoczesnym odizolowaniu własnych dzieci siedzących w tym czasie w drugim pokoju, z nakazami i zakazami typu - siedź cicho i nie przeszkadzaj, oglądaj bajkę itp.