niedziela, 14 marca 2021

Moje życie w czasie pandemii koronawirusa

Wstaję rano, o ile pobudkę o godzinie dziesiątej, czy jedenastej mogę rankiem nazwać. Jeśli Słońce wdziera się do pokoju, zasiadam w fotelu na balkonie. Przepijam myśli kawą i herbatą. W dużej mierze przyroda odpowiedzialna jest za to co nam świta w głowie i co nam w duszy gra.
 

Patrzę w niebo, liczę chmury, słucham śpiewu ptaków, uśmiecham się. Sięgam po książkę, czytam z przerwami, bo myśli odbiegają od fabuły.

Ile jeszcze jeszcze takich samotnych poranków tu spędzę, uwięziona lockdownem?

Ile jeszcze ... , ile jeszcze ... . Kolejnych takich uluśjeszcze zadaję sobie codziennie.

Pesymistycznie ... tak sobie rozmyślam .. ile osób zaoferowało mi pomoc, gdy samotnie, w czterech ścianach leżałam ze złamaną nogą, albo, gdy dźwigałam ciężkie siaty pokonując schodek po schodku podpierając się dwoma kulami. Bilans jest smutny.

Optymistycznie, powinnam się cieszyć, że nie dołączyłam do statystyk osób zakażonych, do ofiar Covid-19. Kilka dni temu zmarła moja znajoma, genealożka, lat 38. Mąż i dzieci pokonały chorobę, Małgosia nie miała szczęścia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...