sobota, 24 grudnia 2011

Przy wigilijnym stole

Sie porobiło! 
Kolejne święta, kolejna wigilia, kolejny brak natchnienia do roboty i kolejny brak motywacji do świętowania przy wigilijnym stole.
W zeszłym roku święta spędziłam samotnie. Tomek był w tym czasie w Norwegii, a Jurek przebywał w szpitalu. Przeżyłam. 
W tym roku akurat przed świętami Tomek wyjechał w świat w poszukiwaniu pracy. Załapał się do jednej z krakowskich restauracji pracować jako kelner. 
Zamierzałam skorzystać z jego zaproszenia i miałam pojechać do Krakowa na święta. Plany się pokrzyżowały. Zostałam w Leżajsku. 
Od rana powoli krzątam się po kuchni, przygotowuję kolację wigilijną. Idzie mi to opornie. Mam już wędzonego łososia, czerwony barszcz na wywarze grzybowym, krokiety jedne z farszem ze słodkiej, drugie z kwaśnej kapusty. Zrobiłam tradycyjną sałatkę jarzynową. Przygotowałam farsz z grzybów suszonych, miałam zrobić uszka do barszczu, ale chyba zrezygnuję z uszek domowej roboty. Do barszczu użyję sklepowych wyrobów, a farsz wykorzystam do jaj faszerowanych grzybami.  
Wymyśliłam, aby w tym roku przygotować jakąś potrawę inną, niż zawsze. Zrobiłam więc wg własnego przepisu knedle na bazie kaszy gryczanej i jaglanej. Do tego sos grzybowy. 
W tym roku nie było sezonu na grzyby. Ani raz nie byliśmy w lesie, nie mam ani jednego własnego grzybka.Kompot z suszonych owoców już prawie gotowy.
Jeszcze tylko usmażyć sandacza i kolacja gotowa. 
Wigilia od zawsze kojarzy mi się z atmosferą z dzieciństwa, kiedy to w licznym gronie świętowaliśmy przy wigilijnym stole u mojej babci w Kuryłówce. Łamiąc się opłatkiem składaliśmy sobie życzenia.
W międzyczasie Dziadek szedł do stajni, by podzielić się opłatkiem także ze swoim bydłem.Opłatki dla bydła różniły się kolorem. Nie pamiętam czy były one różowe czy jasnozielone. 
A po wigilii szłam z dziadkiem na pasterkę. Dziadek śpiewał w chórze kościelnym. Kolędy w wykonaniu męskich głosów do dzisiaj brzmią w moich uszach. 
Nie ma już moich dziadków. Dziadek Julian zmarł 27 lat temu, dzień przed wigilią. Wtedy, to były okropne święta.
Nie ma już moich wielu bliskich z rodziny. 
Szkoda, że rodzina jest porozrzucana po świecie i nie możemy wszyscy świętować razem.
Ale są jeszcze moi Rodzice i to jest powód do radości. Mają obydwoje po 87 lat. Mama co roku przypomina wszystkim, że to mogą być jej ostatnie święta. I tak jest od wielu lat. 
Kilka godzin później:
Spośród wigilijnych potraw moja Dzidka upodobała sobie sandacza. Na inne potrawy nawet nie spojrzała



zobacz też
Święta na nieludzkiej ziemi

1 komentarz:

  1. Nie tylko Pani święta różnią się od przeciętnych. Moje są pierwszymi spędzonymi nie dość że z chłopakiem to jeszcze prawie na drugim końcu Polski:) Kto wie gdzie jeszcze rzuci nas życie... Wesołych Świąt :*
    Ps. Kociak wie co najlepsze!
    Ania

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...