Zastanawiam się czy oszczędzanie prowadzi do dobrobytu i bogactwa i czy ta cecha charakteru czyni człowieka szczęśliwym?
W szkole podstawowej każdy uczeń był właścicielem książeczki oszczędnościowej SKO. Pani wychowawczyni wpisywała każdy grosz, a rywalizacja do zgromadzenia jak największej sumy na koncie dopingowała uczniów do oszczędzania, wytyczała cele i dawała satysfakcję z ich realizacji. Podobną formą oszczędzania była świnka skarbonka. Rozrzutnych kusiła do wyciągania pieniędzy, jeszcze zanim skarbonka napełniła się do pełna, zaś oszczędnych uczyła skąpstwa.
Dwie skrajne cnoty: rozrzutność i skąpstwo.
Czego mnie nauczyło oszczędzanie?
Staram się być oszczędna, ale wydaje mi się, że to raczej moja wada niż zaleta.
Mając sentyment do moich rzeczy i przedmiotów osobistych, odkładam je do 'lamusa', na czarną godzinę, bo może kiedyś jeszcze się mogą przydać. Przez co stałam się klamociarą.
Nie sztuką jest kupno kolejnej sukienki, ale sztuką jest radość i zadowolenia z noszenia tej starej.
Marnotrawstwem jest kupno kolejnej perfumy, kiedy buteleczka jest dopiero do połowy pusta.
Rozrzutnością, a wręcz głupotą jest kupowanie ogromnej ilości kosmetyków o podobnym działaniu, po to tylko, by rzędem stały na łazienkowych półeczkach.
Cnotą jest umiejętność robienia zakupów w marketach, rozsądne korzystanie z karty kredytowej, nie poddawanie się sztuce manipulacji przez marketingowców.
Nie sztuką jest życie na kredyt, sztuką jest życie bez kredytu i czerpanie radości z życia. Mimo niedostatku. Skromnie. Bez kompleksów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz