Muszę go sfotografować, zanim się zawali - pomyślałam, zatrzymałam auto na środku drogi i szybko wyskoczyłam z samochodu.
Piękna rudera, ma klimat dawnych czasów, przez otwarte okno spoglądał na mnie stary piec i pająki drzemiące w pajęczynach. Ciekawe kto tam mieszkał - myślałam i pstrykałam z zachwytem.
Boże! Co się ze mną dzieje? To nie słońce mnie olśniło, tylko własna głupota - wściekałam się sama na siebie. To już kolejny raz zamknęłam samochód z kluczykami w środku! Kolejny raz!
Na szczęście wszystko zakończyło się happy endem, na szczęście w pobliżu mieszkał mój stryj Janek. Poprosiłam o pomoc jego syna Pawła, który sprowadził mechanika.
No cóż, tak to z pasją bywa. Choć nie wiem czy zwalić to na pasję, na własną bezmyślność czy początki Alzheimera.
Nie, to wcale nie są początki Alzheimera, ale nieustająca ciekawość świata ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam krajankę,
StB
Dzięki za komentarz i pozdrowienia z Wielkiego Świata. Jestem Twoją stałą czytelniczką na blogach i fanką. Pozdrawiam cieplutko i nie ukrywam, że liczę na spotkanie z Tobą w realu
Usuń