piątek, 20 kwietnia 2018

Zuckerberg się mną interesuje

Czy ty się nie boisz, że właściciel Facebooka Mark Zuckerberg interesuje się tobą, zbiera informacje o tym co robisz, gdzie podróżujesz, z kim się spotykasz? - pytają mnie moi znajomi, w związku z aferą wypłynięcia danych o użytkownikach tej platformy. 
Podobny obrazJeśli młody bogaty facet, miliarder, właściciel portalu społecznościowego będącego w piątce najbogatszych firm na świecie interesuje się starą babą, starszą ode siebie o 30 lat, mieszkającą gdzieś na prowincji, w kraju, w którym pewnie nigdy nie był, ogląda jej zdjęcia, czyta jej posty, to mogę się tylko cieszyć - odpowiadam żartobliwie. Mogę jedynie ubolewać, że facet, który się mną interesuje nie jest w moim typie, ewentualnie, że nie daje mi lajka pod tym co udostępniam na stworzonym przez niego portalu, nie dopisuje komentarzy i że nie zaprosił mnie do grona znajomych, chociaż dzięki mnie zarabia miliardy.
Owszem, boję się, ale raczej tego, że mogliby zlikwidować Facebooka. Pewnie tylko nieliczni z dwóch milionów użytkowników nie boi się likwidacji. Dużo straciłabym - relacji społecznych, rodzinnych, pasjonackich. Facebook traktuję, jako narzędzie do utrzymywania kontaktów z ciekawymi ludźmi. Jestem przywiązana do komputera, no, może nie cały dzień, ale nie wyobrażam sobie życia bez dostępu do sieci. Mogę jedynie współczuć tym, którzy nie znają jego wartości. 
Tanim kosztem, bo wirtualnie zwiedzam świat, pogłębiam naukę, słucham muzyki, kibicuję sportowcom, napędzam sobie czytelników moich licznych blogów, podtrzymuję przyjaźnie, znajduję rodzinę, o której nie miałam pojęcia, że istnieje, kontaktuję się z rodziną i znajomymi, którzy mieszkają na drugim końcu świata. Nie wszystko i nie wszyscy są na wyciągnięcie dłoni. 
Internet mi to umożliwia, usprawnia i ubogaca moje marne życie. 
Kilku moich znajomych w obawie przed inwigilacją zmieniło swój status, zmienili nazwisko, adres, niektórzy usunęli zdjęcia. Tylko po co?
Pewnie z nieznajomości funkcjonowania cyberprzestrzeni. Jak ktoś zechce dowiedzieć się o człowieku i tak się dowie, chociażby z telefonu komórkowego. Metadane zapisywane są na wszystkich urządzeniach mobilnych, komputerach, aparatach fotograficznych, GPS-ach zainstalowanych w samolotach, statkach, samochodach. Wszelkie urządzenia do nawigacji, są pomocne, użyteczne, ale jednocześnie tak samo niebezpieczne jak krytykowany Facebook. Zdjęcia wysyłane na Instagrama, messengera, filmiki na YouTube też zostają na zawsze w cyberprzestrzeni. Nie potrzeba nam wszczepiać chipów, żeby wszystko o wszystkich wiedzieć. 

Jeżeli ktoś chce grzebać w moich danych, niech grzebie, ja nie mam nic do ukrycia. Nie zarabiam, ale są tacy, którzy czerpią olbrzymie zyski, ja im tego nie zazdroszczę. 

Czy bez Internetu, bądź Facebooka można żyć? Można, ale po co? Żyć jak dawniej? 
Dawniej kupowałam włóczkę i sama dziergałam swetry, kupowałam materiały i sama szyłam sukienki, dzisiaj kupuję gotowe w sklepie. Moja babcia nie kupowała włóczki, tylko hodowała barany i z wełny robiła włóczkę na swetry, hodowała gęsi, skubała pióra, a z pierza robiła poduszki i pierzyny. Ja kupuję gotowe w sklepie, lepsze, bo nie alergizujące i można je wyprać w pralce automatycznej. 
Mamy wracać do takich czasów? Trzeba korzystać z nowych technologii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...