sobota, 30 grudnia 2017

Przytul Mnie

Z wielkim żalem, a może z zazdrością oglądam amerykańskie filmy, na których można obejrzeć ludzi przytulających się. W Stanach jest to bardzo normalne. Przyjaciele na powitanie, koleżanki w pracy współczujący sobie z powodu kłopotów miłosnych, mama przytulająca dziecko na dobranoc, tata przytulający córkę, mąż przytulający żonę wychodząc do pracy itd. itp. Jakie to romantyczne.

Kilka lat temu Tomek zadał mi pytanie oglądając taki film : „mamo! Czy są naprawdę takie rodziny, które w ten sposób ze sobą rozmawiają i tak się zachowują?”

Oczywiście, że są! ; to normalne, że rodzina jest serdeczna dla siebie, przytula się, całuje na „dowidzenia”, czy „dzień dobry”. Też bym tak chciała, abyś całował mnie w policzek, nie bronił się w obawie, że to jest zboczenie.

Człowiek jest stworzony do pieszczot, zresztą nie tylko człowiek. Każde zwierze lubi łasić się do matki, każda matka liże swoje maleństwa, wystarczy spojrzeć na psią, kocią , czy lwią rodzinę. Małpy np. całymi dniami iskają się, a to są pieszczoty.

Małemu dziecku kupujemy pluszowego misia i cieszymy się widząc go z przytulonym do policzka misiem, śpiącego błogo i spokojnie. Nasz mały bobasek z pewnością wolałby zasypiać przytulony do piersi mamusi.

Nie tylko dzieci, ale i dorośli chętnie przytulają do siebie futrzastego kota, a nie okazują takiej czułości swoim ukochanym.

Okazywanie czułości w rodzinie bardzo wzmacnia więź rodzinną, buduje miłość. Nie pamiętam, czy moja mama, czy tata kiedyś przytulili mnie do siebie. Nawet podczas składania sobie życzeń pocałunek jest jakby na odległość. Dlaczego tak się dzieje?

Kiedy rodzi się małe dziecko, matka przytula je czule, całuje nie tylko po buzi, ale i po pupie. Pamiętam Jurka, kiedy chciałam go połechtać po brzuszku osikał mnie , a ja śmiałam się ze szczęścia.

Był taki okres, kiedy Tomek na pożegnanie całował mnie w policzek; odchodząc do szkoły mówił „pa! mamo, pa! tato”. Teraz, kiedy jest już piętnastoletnim kawalerem niechętnie żegna się ze mną czule, czasem nawet tłumaczy, że jestem zboczona. Skoro upominam się o całusa.

Czy rzeczywiście okazywanie czułości jest zboczeniem?

Czułość umacnia uczucie miłości. Kobieta oczekuje od ukochanego mężczyzny pieszczot, dla mężczyzny bodźce dotykowe są również bardzo ważne.

Pieszczoty, pocałunki ludzi starszych są szczególnym i niekiedy jedynym pragnieniem przyjemności. Zmniejszona sekrecja hormonalna, zmniejszona sprawność fizyczna, kłopoty ze zdrowiem powodują brak pociągu fizycznego, ale każdy człowiek niezależnie od wieku potrzebuje okazania miłości. Nie odmawiajmy, więc sobie przyjemności, która na pewno nie kosztuje nas dużo wysiłku.

Spróbuj zmienić swój stosunek do bliźnich. Pogłaskaj po dłoni, po włosach, przytul do siebie, powiedz coś miłego, pocałuj w policzek, poklep po plecach. To nie jest zboczenie, to naturalna potrzeba człowieka.

Wzajemne oddziaływanie bliskich sobie osób udaje się realizować wszystkie trzy główne składowe fenomenu miłości.

Wg Stenberga są nimi: intymność zmysłowość i przyzwolenie, czyli decyzja "aby kochać".

Intymność jest możliwa, jeśli każdy z partnerów stara się być przyjazny i dba o pogodną ciepłą atmosferę. Jeśli każdy z partnerów "wycofa" (wstrzyma się) od postawy dydaktycznej (pouczającej), co oznacza, że nie poucza nie krytykuje, nie ocenia, nie próbuje "zmienić jego charakteru" to wtedy powstają warunki do swobodnego, nieskrępowanego zachowania się i zupełnie szczerych wypowiedzi (rozmów). Wtedy właśnie możliwa jest intymność, czyli bycie z kimś w relacji niemal zupełnie "bez dystansu".

Zmysłowość staje się wtedy pełna i może być "rozwijana " i "urozmaicana". Partnerzy mogą wtedy oddziaływać na siebie poprzez całą gammę "kanałów".

Oddziaływują nie tylko poprzez słowa, ale bliskość ciała, dotyk, pocałunki, powierzchnie zmienione przez naturalne płyny ustrojowe. Generowane przez organizm pola elektromagnetyczne (serca, mózgu i inne) działają wtedy z tak bliskiej odległości, że zachodzą warunki do optymalnego oddziaływania na procesy zachodzące w organizmie partnera.

Człowiek, który może wpływać w sposób korzystny na stan fizyczny i samopoczucie innego człowieka musi mieć właśnie własności zwiększania koherencji podstawowych procesów życiowych innego człowieka.

Dlaczego ludzie z niezrozumiałych dla nich samych względów zakochują się w sobie lub walczą do upadłego, oszukują się lub bezinteresownie pomagają. Przekonuje on nas, że to sprawa rezonansu..."

Rezonans polega na wzmacnianiu się fal o pewnych częstościach. Gdy siła działania na pewien układ drgający jest w fazie z jego drganiami, wtedy amplituda drgania wymuszonego przez tę siłę będzie miała największą wartość. (...) Gdy dwie fale spotykają się w fazach przeciwnych, osłabiają się silnie lub zupełnie wytłumiają. (...)

Jeśli wibracje ciał energetycznych dwóch oddziałujących na siebie osobników znajdują się nie w fazie zaczyna się heca. Wtedy mamy do czynienia z takimi zjawiskami, jak np. niechęć od pierwszego wejrzenia lub też innego rodzaju animozje. Jeśli z kolei znajdują się w fazie, zjawia się sympatia i wzajemne zrozumienie".

Ileż to razy powiadamy o kimś, z kim łatwo dochodzimy do porozumienia, że nadaje i odbiera na tych samych, co my falach

"Szkoda czasu i starań na utrzymywanie stosunków z człowiekiem "wrogim" energetycznie. Prędzej czy później ów brak rezonansu doprowadzi do starcia i rozczarowań. Najważniejszą sprawą dla zdrowia i pomyślności człowieka jest harmonia. Wewnętrzna i zewnętrzna, bo obie są równie ważne".

"Nie warto łudzić się, że energetyczny oponent, czyli osoba budząca od pierwszego wejrzenia instynktowną niechęć lub instynktowny lęk stanie się z czasem doskonałym partnerem do gry. Nie stanie się. Bardziej prawopodobne jest to, że zawiedzie nas w najmniej spodziewanym momencie. Zamiast prób obłaskawiania, wybierzmy więc spokojnie omijanie. Spokojnie, bez oznak wrogości czy niechęci, bo to, że ten czy ów nie "pasuje nam" energetycznie, wcale nie oznacza, że jest złym człowiekiem. Oznacza jedynie, że pozostaje z nami nie w fazie, jak to określa Machnik w książce "Poza czasem i względnością"..."

"Taki negatywny układ zdarza się dość często pomiędzy nauczycielem i uczniem, synową i teściową, szefem i podwładnym, nawet pomiędzy rodzeństwem. I nie ma w tym winy żadnej ze stron. Wina zaczyna się wtedy, gdy wchodzimy w konflikt i pogłębiamy go. Dlatego w każdej takiej sytuacji, zamiast szarpać sobie nerwy, lepiej odsunąć się (np. zmienić dziecku szkołę, sobie pracę, ograniczyć do minimum kontakty z teściową) by nie stwarzać powodów do "iskrzenia".

Doceniamy natomiast wartość wrażenia pozytywnego i rezonansu. Nie uciekajmy od ludzi, którzy nas instynktownie pociągają. To są nasi najlepsi partnerzy do gry, to są ludzie, na których warto postawić - w życiu, w interesach, w przyjaźni.

Nasuwają się jednak proste logiczne wnioski:

· Osoba która jest naszym naturalnym, zgodnym z naszą naturą partnerem posiada właściwości bioenergoterapeuty

· Osoba która jest także naszym dobranym emocjonalnie partnerem w zakresie zmysłowości i seksu zapewne oddziaływuje setki razy bardziej intensywnie aniżeli bioenergoterapeuta świadczący swoje usługi odpłatnie

· Jeśli właściwości owego partnera zbliżają się asymptotycznie do ideału to jego wpływ "bioenergoterapeutyczny" jest tak znaczny iż problem chorób nie występuje

· Choroba może się pojawić w takich okolicznościach w warunkach nagłego rozstania, co stanowi osobny, ciekawy problem rozważań.

· Być może zamiast bioenergoterapeuty należy poszukiwać bliskiej osoby która ma oddziaływanie wielokrotnie bardziej intensywne.

Kupiłam sobie kiedyś książkę "Samoleczenie metodą B.S.M.". Kolorowa okładka zwraca uwagę, gdyż Sophia Loren ujmuje obiema dłońmi głowę małego czarnego murzyńskiego dziecka.

"Metoda B.S.M. lub BIOEMANACYJNEGO SPRZĘŻENIA Z MÓZGIEM, wynaleziona przez Eugeniusza Uchnasta, jest sposobem samoleczenia i leczenia przez przywracanie równowagi wewnętrznej organizmu, zachwianej w wyniku chorób i urazów.

Zabiegi polegają na przykładaniu dłoni (ciała) do głowy - nad ośrodkami kory mózgowej,. zawiadującymi chorymi częściami ciała. Promieniowanie wysyłane przez żywą tkankę komórkową dłoni pobudza te ośrodki do rozpoczęcia procesów samoleczenia.

Człowiek posiada tzw. Pole L - pole elektromagnetyczne, pole życia. Jeśli pojawiają się w nim zmiany - człowiek choruje. I odwrotnie: jeśli człowiek choruje, w polu tym pojawiają się zmiany. Przy leczeniu metodą B.S.M. zachodzi proces zasilania ośrodka centralnego układu nerwowego, i - dalej - likwidowanie zmian Pola L organizmu. Wraz z likwidowaniem zmian muszą następować procesy lecznicze. Należy zauważyć, że wykorzystujemy tutaj energię, która i tak jest stale, bezużytecznie wypromieniowywana z organizmu. Nie trzeba więc przy leczeniu tą metodą mieć jakichkolwiek nadwyżek energetycznych, specjalnych właściwości czy wykorzystywać siły woli. Metodę B.S.M. może stosować każdy."

Charakterystyczny gest przyłożenia ręki do własnej głowy w takich sytuacjach, w których naturalne są okrzyki np. takie jak:

"O jej, ale mam problem!"

"Ale jestem (byłem) głupi!"

"Boli mnie głowa!"

"To jest trudna sprawa!"

"Jestem nieszczęśliwy!"

"Jestem całkowicie zrelaksowany!"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...