sobota, 30 grudnia 2017

O mnie

Środa popielcowa, luty, dwudziestego czwartego, rok 1954. Zaświeciła nowa gwiazda na niebie. Narodziło się życie. Czy ktoś był z tego powodu szczęśliwy? Malutka biedulka, w czepku na głowie przyszła na świat. Ten czepek zwiastuje szczęśliwe życie, ale dzień wielkiego postu oznacza życie skromne, pełne wyrzeczeń. Które z tych symboli przylgnie do jej życia, które z nich będzie paszportem w świat?
Nadano jej imię Anna Danuta.

Imię Anna pochodzi z języka hebrajskiego hanna, co znaczy łaska. To imię przypisane jest osobom niezwykle oddanym mężowi i dzieciom, a także całemu domowi. Nie przecenia towarzystwa, lecz także nie stroni od znajomości. Osoba wrażliwa na uroki krajobrazu i piękno wnętrz domowych. Lubi spokój, zgodę i harmonię we własnym środowisku. Ciągle poszukuje wygód, wykwintnego jedzenia i wyszukanych potraw. Jest bardzo umuzykalniona, lubi muzykę nastrojową. Potrafi postępować jak dyplomata, choć zdarza się, że swoim naiwnym zachowaniem się wszystko burzy. Posiada umiejętności naśladowcze, toteż bardzo często odnosi z tego korzyści.
Imię Danuta jest pochodzenia litewskiego. Osoba tym imieniem nazwana jest skrupulatna, wnikliwa, pracowita, o dużej kulturze osobistej. Lubi poznawać tajemnice życia, dlatego wiele czyta i studiuje. Ma wiele energii i temperamentu, który spożytkowuje na niwelowanie zmian w swym życiu, sytuacji wynikłych na skutek dość częstego popadanie w melancholijne zamyślenia. Do małżeństwa i rodziny, a także ciepła domowego nie przywiązuje zbyt dużej wagi. Jest zwolenniczką różnych atrakcji miłosnych. A ponieważ nieraz próbuje wnikać w tajemnicę wiary, popada w depresję psychiczną, której koniec znajduje w twórczości muzycznej.

Urodziłam się w Leżajsku, małej porodówce w pobliżu świętego miejsca - Klasztoru O.O. Bernardynów.
W tym samym dniu co ja tj. 1954-02-24, jednak o godzinę wcześniej urodziła się moja koleżanka z sąsiedniej ławki szkolnej Lidka Dołęgówna. Wydawałoby się, że skoro jesteśmy spod tego samego znaku powinnyśmy mieć podobne charaktery, nie zauważyłam tego, Lidka nie była moją przyjaciółką, więc trudno mi osądzać jej osobowość.
W Kuryłówce mieszkałam zaledwie rok.
Mieszkaliśmy w drewnianym domu z odzysku po wojennych zmaganiach. W ostatnim dniu wojny tj 8 maja 1945 r. Sowieci spalili całą wieś. Pozbawili ludzi chleba, mleka i wszelkiego dobytku. Każdy organizował sobie dach nad głową składając ponownie chałupy z poukraińskich domów.
Nasza skromna chałupka, bez wody, bez kanalizacji była zawsze kwitnąca życiem, pełna dzieci, sąsiadów, gości.
Zostałam ochrzczona w Kościele Parafialnym. Nie miałam szczęścia do chrzestnych. Ani Władek Niemiec, ani Maria Mikulska z d. Werfel. Nigdy się mną nie interesowali.
Potem wyjechaliśmy do Leżajska. Zamieszkaliśmy na ulicy Furgalskiego -nazwę tej ulicy nadała Rada Miejska na cześć wychowanka leżajskiej szkoły, który poległ w czasie ofensywy rosyjskiej latem 1916 r pod Kostiuchnówką. Major Tadeusz Wyrwa Furgalski - walczył w Legionach Polskich o niepodległość Polski, jako legionista w austriackim wojsku.

W tym budynku przed laty mieścił się żłobek, do którego codziennie odprowadzał mnie ojciec. Byłam podobno najgrzeczniejszym i bardzo samodzielnym dzieckiem w tym żłobku. Opiekowały się mną siostry zakonne. Bardzo mnie podobno chwaliły.
Pamiętam z tego okresu posiłki na ganku, dużym, oszklonym.. Przez wiele lat prześladował mnie obraz jakiejś zupki na talerzu, nie umiałam jej nazwać. Dopiero, kiedy w akademiku podano mi na śniadanie owsiankę, dostałam olśnienia. To przecież ten smak, który mnie prześladował przez tyle lat. Mama nigdy nie karmiła nas owsianką, skąd miałam wiedzieć, co to za zupa? Kiedy odkryłam tę tajemnicę, poczułam się, jakby mi kamień spadł z serca. Byłam szczęśliwa i dumna.
Przedszkole, do którego chodziłam wraz z moimi starszymi siostrami, mieściło się w zabytkowym budynku z XVII w. przy ulicy Sandomierskiej 31 (dawnej Koszykarskiej).
W 1959 r przeprowadziliśmy się do bloku przy ulicy Przemysłowej (obecnie Żeromskiego). Centralne ogrzewanie, kanalizacja, bieżąca woda - zupełny komfort. 18-to rodzinny blok był jednym szczęśliwym domem, pełnym dzieci. Wszyscy znali wszystkich problemy, wszyscy byli sobie życzliwi. Mój świat dzieciństwa był, jak z wymarzonej bajki. Jednak całe dzieciństwo spędzałam u babci.

W 1961 r poszłam do szkoły. Byłam trzecim rocznikiem, który realizował program nauczania 8-klasowej szkoły podstawowej. Do I klasy chodziłam na Podklasztor - wychowawczynią była pani Emilia Szczęsna, potem rodzice przenieśli mnie do Szkoły Podstawowej nr 2. Wychowawczynią do czwartej klasy była pani Helena Ciskowa, zaś w 5-8 klasie pani Maria Jagusztyn.
17 października 1965 r., z okazji nadania Szkole Podstawowej nr 2 w Leżajsku imienia Władysława Broniewskiego przybyła żona poety – Wanda Broniewska. Uwieńczeniem tej jakże ważnej dla szkoły uroczystości było odsłonięcie pamiątkowej tablicy z napisem:
"Kiedy przyjdą podpalić dom, ten, w którym mieszkasz - Polskę,
kiedy rzucą przed siebie grom, kiedy runą żelaznym wojskiem
i pod drzwiami staną, i nocą kolbami w drzwi załomocą -
ty, ze snu podnosząc skroń,
stań u drzwi.
Bagnet na broń! Trzeba krwi! (Bagnet na broń)
Wszyscy uczniowie, stojąc w hollu, przed tablicą uroczyście odczytali ten cytat. Na akademii śpiewałam w chórze i tańczyłam w zespole tanecznym, pod kierunkiem pani Dańczakowej.
Na bierzmowanie wybrałam ( w 1966r?) sobie jako trzecie imię Franciszka. W hołdzie, z miłości do mojej babci. Moi bliscy, często używają tego imienia, kiedy się do mnie zwracają. Mamie i ciotce wydaje się, że kpią z tego imienia, ale ja się tym nie przejmuję. Nawet imponuje mi, że tak niepopularne imię wyróżnia mnie od Violetty, Isaury ....
Będąc w klasie szóstej, pokochałam bibliotekę. Czytane książki rozwijały moją wyobraźnię.
Liceum Ogólnokształcące im. Bolesława Chrobrego zaliczyłam w latach 1968-1973.
Zbytnio nie namawiano mnie na studia, było ciężko materialnie, więc odciążyłabym rodzinę, gdybym jak najszybciej zaczęła zarabiać
Marzyłam o medycynie, ale nie miałam szans dostać się na uczelnię bez protekcji. Biologia wydawała mi się łatwiejsza, nie trzeba było zdawać fizyki. Konkurencja była duża, sześciu kandydatów na jedno miejsce, ale myśl, że w przyszłości zostanę "podróżnikiem" dopingowała mnie do zrealizowania swoich marzeń. Po przeczytaniu książki „Z kamerą po Australii” postanowiłam już w pierwszych latach ogólniaka zgłębiać wiedzę przyrodniczą i medyczną. Kolejną książką, którą z wielką pasją pożerałam była „Endokrynologia kliniczna”.
Dostałam się do Krakowa na Uniwersytet Jagielloński. Kierunek biologia. Mieszkałam w Nawojce oraz Piaście .

Pracę magisterską pisałam w Instytucie Zoologii, w Pracowni Endokrynologii i Hodowli Tkanek pod kierunkiem prof. dr hab. Stanisławy Stokłosowej, która była jej kierownikiem nieprzerwanie do roku 1997.
Kraków to również Studencki Krąg Instruktorów. Mile spędzone chwile na Hali Boraczej, na "obozie naukowym" na Mazurach.
Studia uniwersyteckie były dla mnie fundamentalną szkołą myślenia. Właśnie w Krakowie przeżyłam wszystko, co pierwsze. Znalazłam nowy sposób na życie.
Kraków ma dla mnie wciąż tę samą magiczną siłę.
Cała polska awangarda wyrosła z Krakowa: Gustaw Holoubek, Maja Komorowska, Jerzy Stuhr, Jan Peszek, Anna Dymna. Anna Polony, Anna Seniuk, Zofia Kucówna, Bogusław Linda, Ewa Demarczyk, Piotr Skrzynecki, Wanda Warska, Wojciech Karolak.
Nauka tańca towarzyskiego pod kierunkiem samego profesora Wieczystego, który wychował całe pokolenia tancerzy.

Nie chciałam po studiach wracać do Leżajska. Pokochałam Kraków, mogłam skorzystać z propozycji pracy w PAN. Nie czułam się jednak na siłach, aby kontynuować naukę, robić doktorat z farmakologii. Wróciłam do rodzinnego miasta. Podjęłam pracę w sanepidzie.
Moją wadą jest głęboka niechęć do gotowania. 
Edimus, ut vivamus, non vivimus, ut edamus - jemy po to, by żyć, a nie żyjemy po to, by jeść. Plutarch. 
Ta maksyma jest moją dewizą życiową, która przysporzyła mi wiele niepowodzeń i konfliktów małżeńskich. Ale czytałam chyba "nie te bajki"-jak to się mówi. Wiele razy tłumaczyłam bliskim, że z pustym żołądkiem lepiej się myśli. Maria Curie Skłodowska, nota bene imienniczka ulicy, na której mieszkam dzięki temu dostała Nagrodę Nobla. Z medycznego punktu widzenia ma to swoje uzasadnienie. Gdy się człowiek naje, organizm uruchamia swój układ trawienny do pracy, chce się spać, do głowy nic nie wchodzi. Najważniejsze, aby dostarczyć organizmowi wszystkie niezbędne składniki odżywcze i to w najprostszej formie. Więc po co wymyślać z gotowaniem, czy pieczeniem?

Ślub

Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską i że cię nie opuszczę aż do śmierci'. Te śluby złożyłam w Bazylice OO. Bernardynów w Leżajsku w dniu moich imienin, 26 lipca. Miałam 26 lat.

Podróż poślubna

Przynależność do organizacji:
• Polskie Towarzystwo Mikrobiologów
• Polskie Towarzystwo Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych
Polskie Towarzystwo Diagnostyki Laboratoryjnej
• Polskie Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom Chorym na Astmę i Alergię
• Herbalife International, INC, U.S.A
• European Consulting Group
• Polskie Towarzystwo Emerytalne PZU
• Związek Harcerstwa Polskiego [1.IX.1965-1969]
• Związek Młodzieży Socjalistycznej [1969-1977]
• Studencki Krąg Instruktorów [1973-1977]


Moje zainteresowania

Brydż . Zachęcam młodych ludzi do rozpoczęcia swojej przygody "przy zielonym stoliku". Brydż jest bardzo interesującą grą, wymagającą myślenia.

Kolekcjonowanie kubków- szczególną wartość mają dla mnie kubki z miejsc, które pochodzą z turystycznych wojaży, odwiedzanych miejsc, przypominają mi ciekawie spędzone chwile

Fotogaleria kubków

Zobacz kolekcję moich kubków i filiżanek

Pasja czy obsesja

Kolekcjonowanie: znaczki, autografy, karty telefoniczne

Pamiętnik
Taniec

Spisywanie anegdot z życia bliskich mi osób - miałam już pokaźną kolekcję spisanych anegdot, ale niestety, złośliwość rzeczy martwych. Spalił mi się dysk, utraciłam dane i nie wszystkie anegdoty jestem w stanie odtworzyć. Ale spróbuję.

Kultura żydowska, obyczaje i religia. Nie rozumiałam ich historii i kultury. Chciałam poznać ich dzieje. Zaczęłam zgłębiać moją wiedzę sięgając po przewodniki, rozmawiając z Żydami, surfując po internecie. Wiele pomogła mi w tym moja teściowa- Janina Ordyczyńska, opowiadając o obyczajach i tradycjach leżajskiego sztetl. Inspiracją do założenia stron www o leżajskich Żydach była moja koleżanka Halina z Francji. Od urodzenia mieszkała w Leżajsku, dopiero, kiedy opuściła Polskę, dowiedziała się o Elimelechu, o chasydach przyjeżdżających na jego grób. Prosiła mnie, abym jej coś napisała na ten temat. Więc założyłam strony, ciągle je udoskonalam i mam stałego czytelnika moich wypocin. Zresztą, sądząc po liczbie odwiedzanych osób, po wpisach do Księgi Gości nie tylko ona docenia moje zainteresowania

Fotografika jest wszechobecna w moim domu. Prawie nigdy nie rozstaję się z aparatem fotograficznym. Mam za złe innym, że nie uwieczniają wiele rodzinnych zdarzeń na błonie. Jestem fanatykiem fotografii i nie rozumiem, jak można nim nie być. Czasami już po roku z nostalgią spogląda się na swoją jakże jeszcze wtedy młodą twarz. Kiedyś po latach będzie można dzieciom, wnukom pokazać, jaka mama, czy babcia była młoda. Jak ten czas szybko upływa, ale dzięki fotografii można ten czas zatrzymać.

Z satysfakcją muszę się pochwalić, że moje zainteresowanie fotografiką zostało dostrzeżone. Zdjęcia przedstawiono na Wystawie Fotograficznej w Parlamencie Europejskim w Brukseli, w Żydowskim Instytucie Historycznym im. Emanuela Ringelbluma w Warszawie, a także w Muzeum Historii Miasta Łodzi.

Anna Walaszczyk - autor i kurator wystawy "Tajemniczy świat chasydów w królestwie mistycyzmu, kabały, śpiewu, tańca i ekstazy", przywróciła pamięć o tym, co już na stałe zniknęło z przestrzeni polskich miast i miasteczek. Chasydyzm, który narodził się i rozwijał się na terenach dawnej Rzeczpospolitej i w pełnym rozkwicie istniał w przedwojennej Polsce jest nie tylko swoistą tradycją żydowskiej kultury religijnej, ale jest również dziedzictwem i historią Polski. (Wystawa czynna: 16 czerwca - 20 października 2009).

Muzeum Historii Miasta Łodzi wydało monografię "Tajemniczy świat chasydów w królestwie mistycyzmu, kabały, śpiewu, tańca i ekstazy", w oparciu o materiały przygotowane przez Annę Walaszczyk. W książce tej oprócz fotografii Pawła Herzoga, Tomasza Kaczorka i Katarzyny Marczyńskiej wykorzystano również i moje zdjęcia.

Oglądający wystawę, będą mogli również obejrzeć mój film " U grobu cadyka" nakręcony 11 marca 2007 roku, kiedy to odbyła się pierwsza w powojennym Leżajsku procesja z nowym egzemplarzem Tory przywiezionej z Izraela.

Więcej o mojej pasji do fotografowania

Kamerowanie scen z życia

Informatyka- tą dziedziną zainteresowałam się, bo mi była potrzebna do normalnego funkcjonowania w dzisiejszej rzeczywistości. Dzisiaj nie wyobrażam sobie życia bez komputera. Miałam wsparcie i fachową pomoc domowników. Jestem szczęśliwa i zarazem dumna z siebie, że znam się na tajnikach związanych z komputeryzacją. Chętnie udzielam wskazówek praktycznych, a wręcz namawiam innych do poznania wiadomości na ten temat. Moi bliscy często krytykują to moje hobby. Uważają, że zamiast zająć się domem, marnuję czas na takie bzdury, jak ślęczenie godzinami przed komputerem i wymyślanie niedoskonałych stron internetowych. Feci, quod potui, faciant meliora potentes - zrobiłem, co mogłem, kto potrafi, niech zrobi lepiej.

Szachy- W dzieciństwie przyglądałam się grze mojego taty z sąsiadem. Potem grywałam z innymi, także z moimi dziećmi.

Ciągła zmiana moich zainteresowań skutkuje zmianą mojej filozofii życiowej. Mam nadzieję, że jest to wynikiem mojej dojrzałości życiowej, zdobytych doświadczeń, mam nadzieję, że ta ciągła metamorfoza jest wynikiem mojego rozwoju duchowego, realizowania moich ambicji, a nie wynikiem regresji, mówiąc brutalnie, że nie jest to wynikiem starości.

Szczęściu trzeba trochę pomóc

"To nie sztuka z cudzej studni wodę pić
Zbierać cudze zasługi i winy
Sztuka swoim własnym rytmem życie śnić
Znaleźć źródło najsuchszej pustyni"

Każdy ma swoje ukryte marzenia. Ale czy te marzenia to tylko sen?
Skoro niektóre sny się sprawdzają to należy wierzyć, że i takie marzenia można zrealizować. Zresztą,
nie ważne czy się je zrealizuje, ważne, że one są.
To połowa sukcesu.
Kiedyś zrobiłam sobie listę moich marzeń, dziś mogę powiedzieć, że wiele z nich się spełniło.
Wymyślanie marzeń to studnia bez dna. Jedne się realizuje, a drugie już
się nasuwają do głowy.
Jeśli wiesz, czego chcesz, nie znajdziesz na ziemi
lepszego miejsca, żeby to osiągnąć.

Myślę, że na spełnienie marzeń, nigdy nie jest za późno.
Oby w porę się obudzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...